Strony

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 5

Wokół  szpitala rozciąga się półhektarowy park, w którym mniej niebezpieczni pacjenci -oczywiście  pod okiem pielęgniarzy- mogą spacerować. Chorzy wychodzą w dziesięcioosobowych grupach i przez godzinę mogą zażywać ruchu na świeżym powietrzu. Park ten odizolowany jest od świata zewnętrznego wysokim murem, a do szpitala można dostać się dwoma dobrze pilnowanymi brami.
Pod zachodnią bramę podjechało czerwone auto i zatrzymało się pod okienkiem stróżówki. Dwóch siedzących w budce strażników na widok przybyłego spojrzało na siebie ze zdziwieniem:
- Seba? Co ty tutaj robisz? Zmiany ci się po ten tego wały, czy co ? - rzekł lekko zaciągając starszy z nich, gdy kierowca spuścił szybę.
- A dzwonili po mnie więc jestem! - odparł z uśmiechem kierowca.
- Ty to chyba kochasz tych szajbusów, co? - rzekł kwaśno drugi strażnik, na co starszy zgromił go wzrokiem.
- Nie nazywaj ich tak! - rzekł chłodno Sebastian, po czym już z uśmiechem dodał: - Wybaczcie chłopcy, ale się spieszę. Wpuścicie?
- Wpuścimy! - odparł starszy i przyciskiem otworzył bramę. Gdy czerwone autko odjechało rzekł do kolegi: - Coś ty chyba masz do Seby, co?
- Wkurza mnie to, jak wszyscy go wychwalają: Seba to, Seba tamto - wypluł tamten.
- Bo to swój chłop i tyle! - padła odpowiedź. - Ale w sumie ciekawe po co go tu ściągnęli, co nie?
- Słyszałem, że on jako jedyny nie boi się sam wiesz kogo. Nigdy jej nie widziałem, ale chodzą tu o niej takie historię, że na samą myśl człowiek ma ciary na plecach.
- Młody, powiem ci jedno: trzeba być głupim aby się jej nie bać! Pracuję tu już od 25 lat, a dopiero odkąd ona tu jest na nocnej zmianie czuję pietra. Nigdy nie zapomnę, jak ją tu  przywieźli. Siedziałem wtedy w głównej bramie z Mietkiem...
- Tym co zaginął?
- Tak, po zakonczeniu dyżury tamtej noc nikt więcej go nie widział. Myślę, że to przez nią. Gdy ją przywieźli i zatrzymali aby ich wpuścić w szybie za kierowcą nagle ukazała się jej twarz...
- Czy to prawda o jej oczach?
- Tak. Ma najbardziej przerażające spojrzenie jakie widziałem, a uwierz, że widziałem nie jedno.
- Podobno pod jej spojrzeniem wielu popuszcza  w gacie ze strachu, a potem przez wiele nocy ma koszmary. Słyszałem też od Kaśki, że ona w nocy śpiewa i wtedy reszta chorych cichnie.
- Seba kiedyś potwierdził, że ona nuci wkoło jakąś mroczną piosenkę i on zna już ją na pamięć - rzekł starszy strażnik - ja też pamiętam skrawek, to według niego leciało jakoś tak: Słowa ,słowa, ciepłe rzeki, ciepłe rzeki mętnej wody. Słowa słowa, jeśli uwierzysz to się utopisz...
Starszy strażnik mówił dalej, ale sens jego słów nie dotarł do kolegi.  Młody strażnik bowiem poczuł znów ciary na plecach, jednak nie było to jedyne uczucie, jakie się właśnie w nim obudziło. Narodziła się w nim jeszcze paląca wręcz nienormalna ciekawość. Historię o tej dziewczynie już wcześniej pobudzały jego wyobraźnie, jednak teraz owładnęły go całkowicie. Zrozumiał, że musi zobaczyć ją na własne oczy. Wiedział już, ze gdy wróci po pracy do domu będzie szukał wszelkich wzmianek o niej w internecie, że kładąc się spać będzie wyobrażał ją sobie i odtwarzał w głowie wszystkie te niezwykłe opowieści o niej. Nie wiedział natomiast, że przez tą obsesję zaczyna zanikać granica między nim a "szajbusami".