Strony

poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 8

Chaos. Tak, chaos to jedyne trafne określenie tego co działo się później tego najbardziej powalonego dnia w tym szpitalu...- pomyślał Seba siedząc wieczorem z nienaturalnie milczącą Kaśką w dyżurce. - Ona też pewnie o tym myśli. Pogotowie zabrało Bunie z rozpoznaniem zawału. Rzepa zamknął się w sobie, Szczypior zdiagnozował u niego katatonie. On, z lekkim strachem odprowadził Zuzę do jej pokoju, a reszta personalu łapała i zastrzykami uspokajała biegających na oślep spacerowiczów.
- Seba? - wyszeptała niepewnie siedząca obok koleżanka.
- Tak?
- Myślisz, że Bunia wyliże się z tego?
- To chłop jak dąb! Na pewno się wyliże. - rzekł z przesadzonym entuzjazmem.
- Ale ten zawał... Czy ty? - głośno przełknęła ślinę i dopiero zadała pytanie - Czy ty też myślisz, że to ona?
- Że ona co? - z lekką irytacją westchnął Seba, na co Kaśka spiekła raka. - Sorka, kontynuuj...
Choć chyba wiem co chcesz powiedzieć - pomyślał z rezygnacją.
- Wiem, że ty ją lubisz. - O tak! O dziwo czuł do tej dziewczyny sympatię. Tymczasem Kaśka mówiła dalej- Jednak te dziwne rzeczy dzieją się odkąd ona jest. Najpierw zaginął Mietek, później słyszałam że robiła potworne wygibasy na suficie, ta jej mroczna piosenka, podczas której panuje nienaturalna cisza w szpitalu. Anka mówiła, że czasem wtedy też światła przygasają. A teraz te martwe ptaki ułożone wokół niej w okręgu i zawał Buni. No i Rzepa od tego czasu jest w osłupieniu katatonicznym. To ona tak działa! - wyrzuciła to wszystko tak szybko jak sieczkarnia.
Seba wzdychnął. Próbował odwołać się do logiki. Szukał w swojej głowie wyjaśnienia. 
- Widzisz, jak to w ten sposób mówisz to brzmi, jak w jakimś tanim horrorze klasy B. Pojawia się dziewczyna znikąd i giną ludzie...
- I ptaki! - wtrąciła.
- Dobra i ptaki. Sugerujesz, że co z nią jest?
- Myślę, że jest opętana.  Widziałam film o egzorcyzmach i tam opętana po ścianach i sufitach chodziła...
- hmm. Ja wygibasów na suficie nie widziałem. A ty? 
- Nie, al...
- Ktoś puścił plotkę, aby podkręcić trochę nastrój. 
- A ta piosenka?
- Wielu chorych mówi i mamrocze przez sen. Ona akurat śpiewa, też mi coś. - powiedział, jednak w myślach przyznał, że podczas jej solówek ma ciary. - A Mietka, daj Boże, pewno znajdą u jakiejś bogatej damulki, z którą zapoznał w sanatorium i później romansował przez Internet.
- No, może. - w oczach Kaśki widać było jakąś nadzieję, że to wszystko ma racjonalne wytłumaczenie. - Pamiętam, że po powrocie z sanatorium był jakiś nieobecny, ale policja sprawdzała jego domowy komputer i telefon...
- Ale komórka zaginęła wraz z Mietkiem. Nie ważne. Nie wiemy co się stało z nim, ale jak ona mogła mu coś zrobić?
- Podobno na niego spojrzała... - rzekła jakoś zabobonnie Kaśka.
- Ile razy spojrzała na ciebie? Na mnie? I jakoś oboje oraz reszta co miała z nią do czynienia są tutaj. Nie znikli, nie umarli. - nie mógł uwierzyć, że taka wyluzowana babka może tak zaściankowo myśleć. Ale nie był do końca pewien czy zły był na Kaśkę, czy na siebie. Bo on również mimo próby racjonalizacji nie mógł pozbyć się wrażenia, że nawet siebie z trudem przekonuje.
- A Bunia?
- Zawał. Nasza praca prowadzi do napięć, a to co się zdarzyło w parku bardzo go zestresowało...
- No właśnie, a jak wyjaśnisz te ptaki?
- I tu jest pies pogrzebany - szepnął pod nosem, gdyby nie widział ich na własne oczy łatwo by wyśmiał tą teorię. Ale te ptaki.
- Słucham?
- Tego nie potrafię wytłumaczyć, - ale widząc panikę w oczach rudowłosej dodał- ale może jakiś ornitolog to ogarnie rozumem.
- Wiesz Seba, bardzo bym chciała, żebyś miał rację, że sami siebie nakręciliśmy na banie się. - powiedziała smutno Kaśka i Seba chciał rzucić jeszcze coś podnoszącego na duchu, ale za nim zaczął z parku doszło do nich przeraźliwie  smutne wycie wilka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz