Strony

piątek, 18 listopada 2011

Prolog

-To już jesień- pomyślała patrząc jak kolorowe liście z gracją opadają z drzew. Przez moment tańczyły z wiatrem by wreszcie spocząć na ziemi. Ptaki zamieszkujące w sadzie też już poodlatywały. Ich wieczne spory i przekrzykiwania ucichły. Tylko wiatr nucił lekko melodię liściom w rytm tańca. Nagle usłyszała delikatny tupot czterech łap.  Opuściła wzrok skierowany ku gałęziom i zobaczyła nieporadnie biegnące szczenie. Piesek rzucił się w kierunku opadających liści. Próbując je uchwycić w locie. Przez chwilę jego widok napełniał jej serce ciepłem, lecz szybko to uczucie minęło. Znudzona ruszyła w stronę polnej drogi. Nabrała ogromną ochotę na spacer. 
-Poczekaj!-rozległ się tak bardzo znany jej głos. Spojrzała w kierunku osoby do której on należał. 
Mały chłopczyk dreptał w jej stronę. Za nim ruszył również piesek. Obaj z entuzjazmem biegli w jej stronę i wyglądali przekomicznie. Zaśmiała się, a wiatr uniósł jej śmiech i włączył do swej melodii.
-Gdzie idziesz?- zapytał chłopiec dobiegając do niej. Był zaczerwieniony i zdyszany.
-Gdzie masz czapkę?-zapytała ignorując wcześniejsze pytanie.
-Ja pielwszy pytałem- jak zwykle zamiast "r" powiedział "l". Dziewczyna znów się roześmiała.-Co się śmiejesz? Nie odpowiedziałaś mi...
-Nie muszę. A ty musisz wrócić po czapkę bo mama się zezłości na Ciebie- odparła z uśmiechem patrząc jak szczenię chwyta malca za nogawkę próbując zachęcić do zabawy.
-Nie wlacam jeśli ty nie wlacasz...- rzekł z uporem. Wpatrując się intensywnie swoimi zielonymi oczyma w dziewczynę. Ta widząc, że malec ma uszy czerwone z zimna zdjęła swoją czapkę i mu ją ubrała. 
-To gdzie idziemy?- spytał podciągając czapkę bo była trochę za duża i spadał mu na oczy.
-Ty i on- wskazała pieska- do domu. Ja na spacer.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale!-jej głos był stanowczy i chłodny. Chłopiec znał ten ton. Wiedział, że nic nie wskóra. Zdjął czapkę i podał dziewczynie. Spojrzała na niego zaskoczona.-Czemu oddajesz mi czapkę?
-Bo będzie Ci zimno, a ja wlacam do domu i mnie będzie ciepło. -powiedział dumnie- A poza tym jestem mężczyzną a ty kobietą mimo, że siostlom.
-Kocham Cię Ty mój mężczyzno, wiesz?-rozczuliła się. Chciała go przytulić ale on już biegł drogą do domu. Patrzyła jak przebiera nóżkami i skacze nad kałużami. Mały piesek biegł tuż za nim rozchlapując wodę i merdając ogonem. Obserwowała ich aż oboje nie zniknęli za zakrętem. Poczuła wtedy ukłucie niepokoju w sercu, ale zignorowała je. Ruszyła polną ścieżką wiodącą przez pola do lasu. Pod nosem nuciła jedną z często słuchanych piosenek:
Nie na pewno lecz wiem, tu gdzie kończy się noc
I nie zaczyna się nowy dzień, małe sprawy zyskują moc
Wymyśliłem ten stan, zawieszony wśród miejsc
Możesz być tu zupełnie sam
Możesz ufać w dowolny sens

Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam

Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy na drogi które znasz

Niezliczona ilość najjaśniejszych barw
Ogromna siła i wszechświat gówno wart
Zapraszamy na chaos twoich spraw
Zapraszamy

Słowa słowa, ciepłe rzeki, ciepłe rzeki mętnej wody
Słowa słowa, jeśli uwierzysz to się utopisz

Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam

Oto zmyślony świat, który się zrodził by w ciszy trwać
Jeśli go zeżre fałsz, unicestwi się sam.
(Coma- Chaos kontrolowany)

Nie miała jeszcze pojęcia, że ta piosenka będzie w przyszłości prześladować ją w snach... a raczej w koszmarach, będących zakrzywionym odbiciem jej wspomnień...


1 komentarz:

  1. Prolog zapowiada się ciekawie. Masz ładny styl, dialogi i interesujący pomysł. Znalazłam tam kilka powtórzeń, ale nie będę ich tutaj teraz wypisywać. Z braku czasu komentuję tylko prolog, ale jeszcze zaglądnę.
    W wolnym czasie zapraszam do mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń